Przejęcie BGŻ-tu przez BNP Paribas oraz wchłonięcie przezeń Sygma Banku doprowadzi do powstania siódmej największej instytucji finansowej w naszym kraju, która będzie dysponować największym portfelem kart kredytowych. Czy obecni klienci wspomnianych instytucji mają się czego obawiać?
[more]
Na początku września Komisja Nadzoru Finansowego orzekła, że nie ma podstaw do wyrażenia sprzeciwu co do przejęcia Banku Gospodarki Żywnościowej przez BNP Paribas. Tym samym nie istnieje formalna przeszkoda, by ogłoszone przez Francuzów wezwanie na zakup akcji BGŻ-tu mogło zostać zrealizowane (zapisy kończą się 17 października).
Potencjał nowego „BGŻ Paribas”
Nadzór postawił jednak inwestorowi kilka warunków. Z punktu widzenia klientów do najważniejszych należą:
-
Obowiązek pozostawienia marki „BGŻ”. Innymi słowy nowy podmiot musi w swojej nazwie zawierać ten właśnie skrót albo jego rozwinięcie. – BGŻ to marka utrwalona na rynku. Podobnie było z BPH, gdy łączył się z GE Money Bankiem – tłumaczy Łukasz Dajnowicz, rzecznik KNF.
-
Likwidację i włączenie do nowej struktury specjalizującego się w kredytach ratalnych i kartach kredytowych Sygma Banku. Niedawno spółka-córka BNP Paribas przejęła wszystkie udziały w spółce kontrolującej Sygma Bank. Ten ostatni jest de facto jedynie oddziałem zagranicznej instytucji kredytowej i nie posiada licencji KNF. Nadzorowi nie podoba się takie obchodzenie przez banki rekomendacji T. Z tego powodu niedawno zniknęli tacy pośrednicy jak Santander Consumer Finanse oraz Lukas Finanse.
Przejęcie BGŻ-tu spowoduje, że BNP Paribas stanie się siódmym największym bankiem w Polsce. Jego aktywa sięgną 63 mld zł (plus ok. 2 mld zł aktywów Sygma Banku), a liczba klientów wzrośnie do 1,6 mln (nie licząc 1,5 mln rachunków kredytowych obsługiwanych przez Sygmę). Portfel kart kredytowych urośnie do rekordowych na rynku 900 tys. sztuk (z tego Sygma Bank ma ich 800 tys.).
W niedalekiej perspektywie nowa instytucja będzie mieć realną szansę, by przegonić Getin Noble Banku. Aktualnie obsługuje on niespełna 2,5 mln kontrahentów i zarządza majątkiem wartym 68 mld zł.
Potrzebna gotówka
Co dla klientów oznacza połączenie BGŻ i BNP Paribas? Dotąd obie instytucje znane były z atrakcyjnej oferty depozytowej. Dotyczy to szczególnie kont oszczędnościowych.
Od dłuższego czasu oprocentowanie środków na rachunkach a vista w BGŻ Optima (internetowe ramię BGŻ gromadzące depozyty i oferujące fundusze) oraz BNP Paribas wynosi 3,5 proc. w skali roku. Zaletą ich kont oszczędnościowych jest również brak limitów w liczbie przelewów. Poza tym BGŻ Optima nie wymaga od klientów zakładania ROR-u. Czy fuzja sprawi, że atrakcyjność oferty pogorszy się? Trudno orzec.
Jednak analizując wyniki finansowe obu banków, można stwierdzić, że tak się nie stanie. Zarówno BGŻ, jak i BNP Paribas mają spory niedobór bazy depozytowej, z której finansowana jest przecież akcja kredytowa.
Łącznie brakuje im 9,5 mld zł – o tyle saldo kredytów przewyższa portfel depozytów. Do tego BGŻ boryka się z dość niesatysfakcjonującym wskaźnikiem pożyczek przeterminowanych (7 proc. przy średniej rynkowej na poziomie 7,2 proc.).
Oczywiście, nowy bank może wystąpić do centrali o wsparcie. Jednak Francuzi nie po to wchodzili na nasz rynek, żeby teraz dopłacać do interesu. Pieniądze klientów będą więc potrzebne połączonym BNP Paribas i BGŻ-owi, by poprawić współczynnik płynności.
Znikające banki
Akwizycja BGŻ-tu przez BNP Paribas to niejedyna tego typu operacja, do której może dojść w najbliższym czasie. W KNF znajduje się bowiem wniosek PKO BP, który na początku roku zawarł umowę kupna Nordei.
W 2015 r. ma też zniknąć brand BZ WBK. W tym przypadku chodzi jednak o rebranding. Istniejąca marka zostanie zastąpiona nazwą Santander, który jest właścicielem banku od 2011 r.
Przypomnijmy, że od 2012 r. nie ma już Kredyt Banku (został kupiony przez BZ WBK) oraz Polbanku (został wchłonięty przez Raiffeisena, który funkcjonuje teraz jako Raiffeisen Polbank). Rok wcześniej w niebyt odszedł Allianz Bank (przejęty przez Getin).
Od dłuższego czasu spekuluje się, że na sprzedaż jest także tzw. mini-BPH, czyli to, co zostało z BPH po podziale w 2007 r. Podmiot z grupy General Electric otwiera drugą dziesiątkę największych banków w Polsce.
Ostatnio pojawiła się kwestia kupna Meritum Banku przez Alior (niedługo mają zacząć się negocjacje).
Polski sektor bankowy dąży więc do modelu zachodniego. Tam rynek kontrolowany jest przez trzy-cztery instytucje. Póki co u nas powstały cztery duże i bardzo duże grupy (PKO BP, Bank Pekao, BZ WBK, mBank), które kontrolują ponad 40 proc. rynku. Sęk w tym, że większa koncentracja zwykle oznacza mniejszą chęć do konkurowania, np. ceną… W skrajnych przypadkach może to oznaczać znany polskim konsumentom z rynku telekomunikacyjnego oligopol.
Maciej Kusznierewicz
Dodaj komentarz