Z jednej strony spada nasze zadłużenie w bankach i rośnie wiarygodność kredytowa, co obrazuje lepszy scoring. Z drugiej powiększają się niespłacone długi. Część z nas pozbywa się produktów kredytowych, a inni brną w coraz większe kłopoty.
BIK ogłosił, że wyliczany przez niego poziom wiarygodności kredytowej jest najwyższy od pięciu lat. Aktualnie wynosi on 528,8 pkt przy zakresie 192-631. Scoring statystycznego Polaka poprawił się dzięki malejącej liczbie zaciąganych kredytów i posiadanych kart kredytowych oraz większej dyscyplinie finansowej niektórych gospodarstw domowych.
Czym jest scoring
To metoda oceny ryzyka kredytowego. Przy jej pomocy instytucje finansowe określają wiarygodność wnioskodawców.
Na Zachodzie robią to od lat 60. XX wieku. Co ciekawe, pionierami badania ryzyka w ten sposób były nie banki, ale amerykańskie firmy sprzedaży wysyłkowej. Metodę punktową stosowały one już w latach 30. XX wieku.
Dlaczego scoring jest tak istotny? Po części wpływa on na decyzję o udzieleniu kredytu (inne czynniki to m.in. nasze dochody i raport wywiadowni gospodarczych o pozostałych naszych zobowiązaniach i terminach ich regulowania). Banki mogą, ale nie muszą się nim kierować.
W praktyce zdecydowana większość z nich tak robi. Poza tym wysoka wartość wskaźnika może sprawić, że klient dostanie pożyczkę szybciej i na lepszych warunkach w porównaniu z osobą ze słabym scoringiem.
Jak się wylicza scoring
Ocena punktowa obliczana jest metodą średniej ważonej. BIK pod uwagę bierze:
- Jakość obsługi dotychczasowych kredytów (terminowość spłacania transz).
- Aktywność kredytową klienta – liczbę spłacanych pożyczek w ostatnich kilku miesiącach.
- Wykorzystywanie przyznanych limitów kredytowych – czy maksymalnie korzystamy z przyznanego nam debetu i wielkości zadłużenia na karcie, czy raczej wykorzystujemy je w niewielkim stopniu.
- Liczbę składanych wniosków – zbyt częste wnioskowanie o pożyczkę działa na naszą niekorzyść (parametr ten nie ma znaczenia w przypadku kredytów hipotecznych).
Banki ustalając wiarygodność kredytową klienta, dodatkowo interesują się jego:
- wiekiem,
- wykształceniem,
- stanem cywilnym,
- miejscem zamieszkania,
- narodowością,
- wykonywanym zawodem,
- piastowanym stanowiskiem,
- stażem pracy,
- branżą, w jakiej działa.
Każdy z podmiotów finansowych ma swój, inaczej skonstruowany system oceny punktowej. Inne jest również jego znaczenie w podejmowanej decyzji kredytowej. W efekcie może się zdarzyć, że w jednym banku odmówią nam kredytu, a w innym zaproponują więcej, niż chcieliśmy.
Scoringu nie wylicza się dla osób:
- niemających historii kredytowej (którzy nie zaciągnęli dotąd pożyczek w bankach ani SKOK-ach) – choć to też zależy od banku,
- spóźniających się ze spłatą rat ponad 90 dni,
- zalegających z co najmniej 2 proc. wartości przyznanego limitu na karcie/koncie.
Ze zdolnością kredytową niby jest lepiej
Poprawa statystycznej oceny punktowej jest konsekwencją bardziej rygorystycznej polityki kredytowej banków wywołanej pogarszającą się sytuacją ekonomiczną Polski i Europy: malejącą produkcja, niskim lub ujemnym tempem wzrostu PKB, rosnącym bezrobociem. Od dwóch lat spada wartość udzielanych kredytów konsumpcyjnych. Jeszcze dłużej trwa trend spadkowy, jeśli chodzi o liczbę posiadanych kart kredytowych.
We wrześniu wg danych BIK-u br. zadłużenie z tytułu pożyczek gotówkowych wyniosło 133,9 mld zł i w porównaniu z czerwcem było niższe o 0,8 mld zł. Przez rok wierzytelności z tego tytułu stopniały o 4,9 proc. (prawie 7 mld zł).
Obniżył się także wskaźnik kredytów zagrożonych – zarówno tych konsumenckich, jak i generowanych przez karty kredytowe. Ten pierwszy w czerwcu br. wyniósł 17,8 proc., czyli był zbliżony do średniej z ostatnich dwóch lat. W ujęciu kwartalnym spadł o 0,5 pkt proc., a rocznym – o 0,1. Odsetek nieterminowo regulowanych zobowiązań na kartach sięgnął 18,2 proc.
W tym przypadku współczynnik również utrzymuje się na stałym poziomie z lekką tendencją malejącą. W porównaniu z marca obniżył się o 0,8 pkt proc, a z czerwca 2011 r. – o 0,5. Zapewne wiąże się to ze spadającą liczbą kredytówek w obiegu i rzadszym ich używaniem.
Na koniec II kw. w portfelach Polaków było 6,6 mln kredytowych instrumentów płatniczych. W ciągu kwartału ubyło ich o 139 tys., a roku – 1,8 mln.
Liczba kredytówek zmniejsza się nieprzerwanie od początku 2010 r. W szczytowym okresie, tj. na koniec 2009 r., posługiwaliśmy się 10,9 mln kart tego rodzaju. Od tamtej pory pozbyliśmy się 39 proc. z nich. W II kw. kartami kredytowymi wydaliśmy 12,7 mld zł, tj. o 119 mln zł mniej niż w I kw.
Przybywa niespłacanych kredytów
Mimo statystycznej poprawy oceny wiarygodności rosną zaległe płatności Polaków. Aktualnie wynoszą one 37 mld zł i przez dwa lata urosły prawie 2,5-krotnie!
Wzięły się one głównie z tego, że dokonywaliśmy nieprzemyślanych zakupów, nie oszczędzaliśmy i nieumiejętnie używaliśmy kredytówek. Problem z nieuregulowanymi długami ma 2,2 mln osób. Na jednego dłużnika przypada 16 tys. zł (dwa lata temu – 11 tys. zł). Rekordzista zalega ze spłatą 101 mln zł.
– Brakuje nam edukacji finansowej – tłumaczy genezę problemu niespłacanych długów Mariusz Hildebrand, prezes Biura Informacji Gospodarczej InfoMonitor. – Nie sprawdzamy, ile mamy dochodów i ile wydatków. Nie robimy budżetu domowego, a jak go nie robimy, to często wpadamy w zobowiązania negatywne. Nie wiedząc, ile mamy wolnych środków do dyspozycji, bierzemy kolejne zobowiązanie – dodaje. Jego zdaniem wartość nieoddanych wierzytelności w najbliższym czasie nie spadnie.
Dodaj komentarz