Właśnie kończą się założone rok temu jeszcze na atrakcyjnych warunkach depozyty terminowe. Obecnie banki płacą średnio prawie dwa razy mniej. Podpowiadamy, jak rozdysponować oszczędności, żeby do czasu spodziewanych za około 12-15 miesięcy podwyżek stóp realnie nie stracić.
[more]
Wiele osób odkładających na lokatach zadaje sobie pytanie, jaki będzie 2014 r. Czy dalej będzie trwać posucha na rynku depozytów, czy jednak nadejdą lepsze czasy dla ciułaczy? Ostatnio równie często pada również pytanie dotyczące tego, co zrobić z kończącymi się właśnie lokatami.
Atrakcyjne zyski z depozytów
Na niedawnym posiedzeniu Rada Polityki Pieniężnej utrzymała stopę referencyjną na poziomie 2,5 proc. Taka wartość utrzymuje się od lipca. Nic więc dziwnego, że – jak wskazuje Open Finance – oprocentowanie niemal wszystkich rodzajów lokat od końca ubiegłorocznych wakacji praktycznie się nie zmieniło.
Z jednej strony osoby, którym założone przed rokiem 12-miesięczne lokaty właśnie się kończą, są zadowolone. Z dwóch powodów.
Po pierwsze, w styczniu 2013 r. banki oferowały na rocznych depozytach średnio 4,67 proc. (wiele instytucji proponowało grubo powyżej 5 proc.), a obecnie dają 2,62 proc. Co prawda, można spotkać lepiej oprocentowane lokaty, lecz zwykle są to promocje z wymogami typu: otwarcie ROR-u, krótki termin zapadalności, zakup jednostek funduszy, oferta tylko dla nowych klientów albo maksymalne saldo ustanowione na relatywnie niskim poziomie 10-20 tys. zł.
Po drugie, od roku inflacja utrzymuje się na bardzo niskim poziomie. Ostatni odczyt (z grudnia) wskazywał 0,7 proc. Oznacza to, że zapadające właśnie roczne depozyty przynoszą, już po odliczeniu podatku Belki, atrakcyjną stopę zwrotu ok. 3 proc.
Za kilkanaście miesięcy wskaźnik wzrostu cen ma być przynajmniej dwa razy wyższy niż dziś. Wiele zakładanych teraz lokat może więc przynieść realną stratę lub nieznacznie wykraczać ponad poziom 0 proc.
Trzy rozwiązania
Z drugiej strony z powodu panującej na rynku mizerii szczęśliwcy martwią się, co zrobić z oszczędnościami. Pytanie jest tym bardziej istotne, że na podwyżki oprocentowania się nie zanosi.
Wedle najbardziej optymistycznych prognoz RPP podniesie stopę referencyjną najwcześniej po wakacjach. Inni mówią o przełomie trzeciego i czwartego kwartału. Nie brakuje też takich, którzy twierdzą, że pierwszy ruch w górę nastąpi dopiero w 2015 r.
Podwyżki stóp to jedno, ale ich wdrażanie w życie przez banki – to drugie. Instytucje finansowe zwykle z kilku-, kilkunastotygodniowym opóźnieniem podnoszą stawki na produktach oszczędnościowych. Jeśli więc RPP zwiększy cenę pieniądza pod koniec tego roku, w depozytach znajdzie to odbicie dopiero w pierwszych miesiącach 2015 r.
Co więc należy zrobić ze środkami z kończącej się teraz lokaty?
-
Wybierać promocyjne oferty – najlepiej takie, które nie wiążą się ze spełnieniem dodatkowych wymagań.
-
Przeczekać posuchę. Zakładać depozyty na okres nie dłuższy niż rok. Raczej unikać lokat dwu- i trzyletnich, których przeciętne oprocentowanie oscyluje wokół 3 proc., czyli trochę więcej niż tych na krótszy termin.
Aktualnie banki kuszą atrakcyjnymi stawkami. Chcą bowiem zapewnić sobie tani kapitał w perspektywie podniesienia stóp przez RPP. Dlaczego? Gdy za rok odsetki na krótszych lokatach zaczną iść w górę, nie będą musiały płacić dużych odsetek, a będą mieć kapitał na kredyty.
Ewentualnie możemy skusić się na lokaty długoterminowe powiązane ze stopą WIBOR (dostępne np. w FM Banku i Meritum Banku). W takim przypadku wzrost oprocentowania na rynku międzybankowym pociągnie za sobą zwiększenie wartości kuponu na naszej lokacie. -
Negocjować stawki. Minimalny próg uprawniający do pertraktowania wysokości odsetek zależy od banku. Przykładowo w Banku Pekao wynosi on 5 tys. zł, w Meritum Banku – 10, w BZ WBK – 20, w Eurobanku – 50, a w mBanku – 100 tys. zł.
Będąc w oddziale, zawsze możemy spróbować targować się nawet wtedy, gdy dysponujemy mniejszą kwotą. Niedawno Maciej Samick z „Gazety Wyborczej” opisywał na swoim blogu historię klienta mBanku, któremu udało się uzyskać 3,2 proc., zamiast standardowych 2 proc. na czteromiesięcznej lokacie. Warto dodać, że klient jako kartę przetargową miał jedynie 6200 zł.
Maciej Kusznierewicz
Dodaj komentarz