W styczniu popyt na obligacje 4-letnie skarbu państwa był tak wielki, że całkowicie wyczerpał ich początkową podaż i konieczny był dodruk. Za sprawą wysokiej inflacji w najbliższych miesiącach może być podobnie, dlatego tym razem minister finansów zaoferował dwukrotnie większą pulę tych papierów.
Ministerstwo Finansów podało dane na temat sprzedaży detalicznych obligacji skarbowych w styczniu. Nabywców znalazły papiery warte łącznie 2,488 mld zł, czyli o 120 proc. (1,358 mld zł) więcej niż rok wcześniej. To najwyższa miesięczna sprzedaż w historii.
Kupujemy obligacje 4-letnie, żeby obronić pieniądze przed inflacją
Największym wzięciem cieszyły się obligacje 4-letnie. Popyt na nie był tak duży, że wyczerpał pierwotną podaż, czyli 1 mld zł. Resort finansów musiał więc stworzyć aneks do listu ofertowego i zorganizować dodatkową emisję. Ostatecznie sprzedaż tych papierów dłużnych zamknęła się w kwocie 1,140 mld zł. To stanowiło niemal połowę (46 proc.) styczniowej akcji.
Zainteresowanie „czterolatkami” zaczęło mocno rosnąć w wakacje. To właśnie wtedy inflacja zbliżyła się do poziomu 3 proc. (w lipcu i sierpniu wyniosła 2,9 proc.), który przebiła w grudniu (3,4 proc.).
Oczywiście popularność papierów czteroletnich bierze się z konstrukcji ich oprocentowania. Do marży 1,25 proc. dolicza się 12-miesięczną stopę wzrostu cen towarów i usług konsumpcyjnych (CPI). To sprawia, że obligacje 4-letnie skarbu państwa mogą chronić przed inflacją.
Uwaga! Marżę dolicza się dopiero w II roku trwania obligacji. Po pierwszym otrzymuje się ryczałtowe odsetki 2,4 proc.
Popyt na obligacje 4-letnie nie spadnie
Styczniowy popyt na obligacje 4-letnie skarbu państwa raczej nie będzie jednorazowym wystrzałem. Dlaczego? Najnowszy odczyt inflacji pokazał 4,4 proc. i zdaniem niektórych analityków w najbliższych miesiącach ma dalej rosnąć.
Do tej pory NBP zakładał, że tempo wzrostu cen zacznie maleć w okolicach czerwca, ale wobec najwyższego od grudnia 2011 r. wskaźnika CPI może zrewidować to stanowisko. Za tym przemawiać może również nowy podatek cukrowy, który zacznie obowiązywać od lipca, oraz podwyżki akcyzy na alkohol, tytoń i nowa tzw. opłata mocowa (związana z wytwarzaniem energii).
Na wszelki wypadek minister finansów ustalił lutową podaż 4-letnich papierów skarbowych na 2 mld zł. To najwięcej od lat. Ich parametry nie zmieniły się. Nadal będą generować 2,4 proc. odsetek po I roku oraz inflacja + 1,25 proc. w kolejnych.
Tarcza antyinflacyjna obligacji skarbowych może być za słaba
Teoretycznie rządowe papiery dłużne indeksowane inflacją (4-letnie, 10-letnie i obligacje 500 plus) chronią pieniądze przed utratą wartości. W praktyce przyniosą one realny zarobek, gdy wskaźnik CPI nie będzie zbyt wysoki. Przy obecnej marży (1,25) granicą opłacalności „czterolatek” jest inflacja w wysokości 5,33 proc. Dlaczego?
Wszystko przez podatek Belki (19 proc.), którym obłożone są również detaliczne papiery dłużne. Przy zbyt dużym wzroście cen danina na rzecz fiskusa pochłonie większość naliczonych odsetek.
Przykład. Inflacja wynosi 3,5 proc. Doliczając marżę 1,25, otrzymujemy odsetki 4,75. Od tego odejmujemy podatek od zysków kapitałowych, co daje na czysto 3,85 proc., czyli stopę zwrotu przewyższającą CPI.
Lecz gdyby inflacja skoczyła do 6 proc., realnie zyskalibyśmy 5,87 proc. odsetek. To by oznaczało, że siła nabywcza naszych pieniędzy po zakończeniu inwestycji spadłaby. Innymi słowy: kupilibyśmy za nie mniej niż w momencie jej rozpoczęcia.
Maciej Kusznierewicz
Dodaj komentarz